Archiwum styczeń 2004


sty 24 2004 KrAsNoLuDkI sĄ nA śWiEcIe:D:P (a ja już...
Komentarze: 35

ELOOO!!!!! Dzisiejsza notka będzie inniejsza niż zwykle, ponieważ nie pisze jej Krasnal-tony:D:P
tylko ja czyli król ogórków:]... Może na początku napisze wam czamu nazywam Tomka, krasnalem:D
i skąd go znam??? albo lepiej niee..szkoda pisania:P.... no dobra dobra moga coś tu
napisać:D a jak się tu znalazłam to to sama nie wiem:P..no więc tak znam Tonego od kilku miesięcy, poznaliśmy się przez gg.
Na początku gadaliśmy o pierdołach np. pytałam go czy przypadkiem się juz nie znamy bo
widziałam podobnego gościa na mojej ul.kartonowej 9/0... no ale później się okazało że
 on też tam mieszka tylko przy budce telefonicznej czyli kartonowej 4/7. Nie wiedziałam że
jest moim sąsiadem myślałam ze sobie żartuje, więc postanowiłam zajść na koniec ulicy i
poszukać "domu" pod nr.4/7. I wiecie co????!!!!! Faktycznie mieszkał tam, specjalnie przeczytałam
tabliczke, na której pisało "Serdecznie witam wszystkich gości, pod warunkiem że mają dla mnie
jakiś miły podarek z "najbardziej złotodajnego dziś towaru..."-Krasnal Mrówka..... No dobra
tym razem uwierzyłam dzięki tej tabliczce wiedziałam ze nie kłamie!!....Następnego dnia
przeczytałam artykuł.."Krasnoludek składa się z okrągłej dyniowatej głowy zakończonej
 koniecznie szpiczastą czapeczką, ma wielkie wyłupiaste oczy i strasznie nastroszone
brwi, pod okrągłym nosem sumiasty wąs i długa gęsta broda.Ostatnim krzykiem mody w świecie
krasnoludków są czerwone czapeczki, czerwone spodenki, spódniczki a nawet czerwone chodaczki"
heh fajną mode mają te krasnale ale zastanawiłam się czy Krasnal Tony też tak wygląda czy nie,
niee widziałam jego fotki ale tak sobie pomyślałam ze na kartonowej nie ma żadnego krasnala,
i że to nie możliwe żeby on był krasnalem... Niedawno kumpela
opowiadała mi ze widziała w sklepie krasnala który chciał sobie kupić coś do ubrania
ale nieststy niee udało mu się bo... słuchajcie:..krasnoludek pyta:"Czy są czapki,
rozmiar 13? Niestety nie mamy takich małych rozmiarów. Najmniejszy numer, to 25. A czy są
kurtki, rozmiar 13? Niestety, nie ma takich małych rozmiarów kurtek w sprzedaży. Najmniejszy
rozmiar to 25, ale mamy kalosze o rozmiarze 13.Niestety, tak małych kaloszy to ja nie noszę.
Mój rozmiar to 25."... kumpela prawie popłakała się ze śmiechu w tym sklepie heh i słyszała
jeszcze jak sprzedawca mówił że to niee jego wina że krasnale są takie małe..a wiecie ile
krasnale mają wzrostu??? 130 albo i nawet mniej:D... aaa zapomniałam dodac że w tym artykule
pisało także o tym, że krasnale mją schizzzy!!:D..."Nasz wysłannik przypadkowo usłyszał
jak ordynator szpitala psychiatrycznego pytał pielęgniarkę: Jak się czuje ten pacjent, który
wczoraj twierdził, że jest krasnoludkiem? Ooo, dużo lepiej. Obecnie mówi, że jest karłem."
albo jak lekarz pytał pacjenta "Jak pan się nazywa: Jestem Koszałek Opałek. Przecież w
zeszłym tygodniu twierdził pan, że jest królewną Śnieżką. Owszem, ale to było moje
panieńskie nazwisko!".... heh ta notka nie jest o Tonym!!!! żeby sobie ktoś nie pomyślał że
go nie lubie i że go obrażam!!! tylko wymyśliłam na niego przezwisko krasnal bo jest przeciwieństwem
krasnali i jest dużyy bo ma 192 a nie tak jak krasnale 130:D heh i chyba niee ma schizzzzów:P
no i nie jest moim sasiadem on mieszka w Orzepowicach a ja nie heh... więc mówie jeszcze raz
to niee jest notka o TOMKU tylko o PRZECIWIEŃSTWIE TOMKA!!! heh mam nadzieje że nikt tak
sobie nie pomyślał..że go obrażam czy co...aa i przepraszam że napisałam takie pierdoły!!
heh mam nadzieje że mi wybaczycie!! A pod koniec chciałbym pozdrowić Tonego i tych wszystkich
 których zawsze pozdrawia...aaa i napisza wam taką piękniutką pieśń o krasnalach:D:P heh
no to papapa i jeszcze raz przepraszam za tak durną notke...
Czy krasnoludki są na świecie
o tym nie każdy chyba wie
tak się już składa, że wiele rzeczy
na krasnoludki zwala się
Gdy znikną z szafy konfitury
gdy się w rachunki wkradnie błąd
gdy w sklepie się ujawni manko
to krasnoludki - no bo kto?
Ye, ye, ye, ye, ye
źle bawicie się
ye, ye, ye, ye
oj krasnoludki źle bawicie się
Czy krasnoludki są na świecie
ja myślę, że na pewno są
kto łamie krzesła na koncercie
to krasnoludki - no bo kto ?
Ye, ye, ye, ye, ye.........
Czy krasnoludki są na świecie
wielu z nas wątpliwości ma
a więc popatrzmy dookoła
może się znajdą pośród nas :D

tony_15 : :
sty 19 2004 ******potem powiem tytuł:P******
Komentarze: 16

Ale dziś jestem zmęczony. Cały ranek myłem zęby. Bardzo wyczerpujące zajęcie. Przyszli po mnie i zabrali mnie do jakiegoś profesora, czy doktora… nie pamiętam. Zaczął zadawać mi dziwne pytania, wiec zacząłem mu głupio odpowiadać :
- Czy nie wydaje się panu, że jest pan na przykład … Napoleonem?
- Nie. Napoleon to ten blondyn spod 176, ja zaś jestem Jan Sebastian Bach - kompozytor.
- Aha - powiedział i zapisał coś w notesiku. Coś jak "mania wielkości".
- Czy nie boi się pan klamek, okien, krat, itp.?
- Klamek nie, bo już wszystkie ktoś zabrał. Może to pan?
- Nie, to nie ja.
- Jest pan pewien? Może to właśnie pan się ich bał i kazał je powyciągać?
- Nie, to znaczy niech będzie dla spokoju tak. - wyciągnąłem notesik i zapisałem : "symptomy klaustrofobii".
- A może ma pan lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami? - dodałem.
- Tak trochę - odparł - Szczególnie, gdy jest ciemno. - skreśliłem "symptomy", zmieniłem "klaustrofobii" na "ewidentna klaustrofobia" i dwa razy to podkreśliłem.
- Tak, to ciekawe. A jak się pan nazywa?
- Ja? Ja jestem nic nie znaczącym, małym, szarym człowieczkiem. - dopisałem : "kompleks niższości".
- Tak, no to dziękuję za uwagę.
- Nie ma za co. Eee… To jest… Czy mogę pana o coś zapytać?
- Słucham ? - odrzekłem wyniośle
- Kim ja jestem z zawodu?
- Bo ja wiem…Może sprzątaczką. Albo śmieciarzem. Albo świniarzem.
- O! Właśnie! Świniarzem! Dziękuję…Chrrra…Chrrra… bardzo.
- To do widzenia!
- Do…Chrra…kliii… kliii… - i wybiegł dziwnie zgarbiony.  Kurcze...:(:(:(:(:( Dziś w telewizji był western. `Siedmiu wspaniałych`. A w gazecie napisali, że "Stawka większa niż życie". Już sami nie wiedzą co piszą.

Po południu był u mnie jeden z nich i zrobił mi zastrzyk. Zapomniał jednak zabrać jakichś ampułek. Chyba specjalnie je zostawił, więc je zjadłem. Teraz czuję się trochę dziwnie. O, słoń! Mam wrażenie, ze jestem gdzieś w piekarniku, a obok mnie piecze się ciasto z kruszonką. Taaaaa Za mało cukru. jest dość ciemno, ale ja mam długie ręce. Nawet nie wiedziałem. Trzy razy dwanaście. Nie wiem. W zeszłym miesiącu. Ale żar. Więcej chleba! Patrzę na przełaj związku luźnego, powiązanego z kulą u płotu, ale i żyrafa tez nie ma takiej potrzeby, co wcale nie tłumaczy płaskości Ziemi. Na Księżycu jest niebywale żałosna atmosfera, która i tak już jest zanieczyszczona, a najbardziej, to idziemy pod prąd, chociaż kto wie… Mam wodowstręt i wodogłowie. NIE MA! SKLEP JUŻ ZAMKNIĘTY! No, chodź już. Jaki? Czas? Makrela? Chyba ogórek… Nie garb się. Masz… sz… sz… … … .. .. . . Ide sie przespac....

Po przebudzeniu okazało się, ze znajduję się w izolatce. Posłuchałem ich rozmowy. Mówią, że zjadłem relanium. Może. Jednak muszę zwrócić uwagę, że cały czas spałem. Gdy tylko spostrzegli, że się obudziłem, podszedł do mnie jeden z nich i spytał :
- Skąd miał pan tabletki? - ponieważ nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, odrzekłem :
- Mama mi przysłała w paczce.
- Niech pan nie opowiada głupstw, to jest oddział zamknięty. Tu nikt nie ma prawa wstępu.
- Może, ale ja je dostałem w paczce - upierałem się twardo przy swoim.
- Proszę się nie wygłupiać, to jest bardzo ważne.
- No dobrze. Powiem prawdę.
- No, nareszcie. Wiec skąd?
- Od cioci.
- K…. mać!
- Nie, ona z zawodu jest reporterka.
- Yhhh…
- Słucham?
- Zamknij się, kretynie!
- Że co? Niby ja?
- Już nie wytrzymam. Środki uspokajające! - tu zwrócił się do swojego kolegi.
- Dla niego?
- Nie, dla mnie!
- Lecę.
Nastąpiła cisza pełna konsternacji. Gdy jego towarzysz odszedł, zaczął się we mnie wpatrywać wzrokiem, który nie wróżył nic dobrego. W końcu zapytałem:
- Przepraszam, a o jakie pastylki chodzi?
- AAAARRRRGGGGHHHH! YEEEE! LALALA! BLE, BLE! - krzyknął i schował się pod stół. Cóż, chyba jakiś wariat, nie?

Siedzę sobie w swoim pokoiku, aż tu nagle otwiera się okienko w drzwiach i zagląda do mnie jakaś głowa. Za chwile druga. Potem trzecia i czwarta. Zdziwiony wstałem i podszedłem bliżej. Usłyszałem rozmowę:
- To bardzo niebezpieczny przypadek. Wykończył nerwowo naszego doktora i jednego pielęgniarza. Jeśli chcecie na nim praktykować, to zawsze się wcześniej konsultujcie ze mną. Jasne?
- Tak. - odparł jeden z nich - Czy możemy zacząć już teraz?
- W zasadzie, to czemu nie? Wchodźcie. - powiedział i otworzył drzwi do mojego pokoiku.
Weszli tylko troje.Ten czwarty najpierw patrzył trochę przez okienko, a potem sobie poszedł z dziwnym uśmiechem na twarzy. Jeden z nich zwrócił się do mnie:
- Dzień dobry. Nazywam się Marcin Karulek. Jestem tu, aby panu pomóc.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem - Ja nazywam się Jan Bach, ale nie bardzo wiem w czym ma mi panu pomoc. Mógłby pan to sprecyzować?
- Cóż, chodzą słuchy, że nie czuje się pan najlepiej … to znaczy jeśli chodzi o… wie pan… głowę.
- Ja tam nigdy nie wierzę plotkom. - odparłem wykrętnie.
- Ale nie wszystkie są fałszywe.
- Tak pan sadzi?
- Tak.
- To ciekawe.
- Nie powiedziałbym.
- A ja tak.
- No, ale może przejdźmy do rzeczy. Wiec twierdzi pan, że nazywa się Bach, prawda? - zapytał.
- Wydawało mi się, że przedstawiłem się na początku rozmowy…
- Ależ tak, oczywiście. A nie wydaje się panu dziwne, że osoba o takim samym nazwisku już kiedyś żyła i to kawał czasu temu, a teraz pan nosi to samo miano?
- No cóż, może to i trochę dziwne,ale co pan powie na to, że ja znam osobiście Marcina Karulka, który chodził ze mną do szkoły?
- Po prostu zbieg okoliczności.
- To samo mogę powiedzieć o swoim nazwisku.
- Tak… To może na dzisiaj skończymy rozmowę, dobrze?
- Prawdę mówiąc, jeszcze chętnie bym ja kontynuował, ale jeśli nie ma pan czasu, to trudno…
- To do widzenia.
- Żegnam.
Wstał i wyszedł ze swoimi kompanami. W przelocie zdążyłem tylko zauważyć, ze łyka jakieś białe pigułki.

Rozmyślam nad zmianą nazwiska. :D:D:D:D:D

Może Sienkiewicz? Nie, to by kwestionowało istnienie Kmicica. A może… Washington? Nie, jeden prezydent już wystarczy. To może… sam nie wiem. Już wiem! Zdecydowałem się w końcu na Lecha Wałęsę.

To by byo na tylke EPIZODU I pt. "Niedziela Pana Tomasz Mróweczki kochanej i ogójka i scypiorka i...." jak wam sie podobal to w nastepnej notce bedzie drugi:P heh Pozdro!!!!!!!!!!!

 

tony_15 : :
sty 17 2004 Łysol Dresiarz....
Komentarze: 20

W jednym z Polskich miast, w willowej dzielnicy,
mieszkał dresiarz Łysy - postrach okolicy.
Bali się go wszyscy: i starzy, i młodzi,
nikt przy zdrowych zmysłach mu w drogę nie wchodził.

Jeździł wieczorami gdzieś na dyskoteki,
wyrywał panienki na swą kurtkę w ćwieki.
Dres miał nienaganny, komórkę za paskiem,
obuwie sportowe i czapeczkę z daszkiem.

Szaliczek kibola miał kilkumetrowy,
bo kark miał ogromny u podstawy głowy.
Zaś głowę niewielką - mały wrzód na szyi,
w małej główce lekarze sensor mu zaszyli.

Imitował bodźce za mózg uszkodzony.
Dla kumpli kiboli był, jak brat rodzony.
Rozkręcał zadymy i walił "bejsbolem".
Łysy był naprawdę wzorowym kibolem.

Całkiem łysy był Łysy, ale nie był skinem.
Skiny w dresach nie chodzą, nie szpanują tyle.
Włosy same mu wyszły od anabolików,
w uchu nosił dwanaście gównianych kolczyków.

Co drugą sobotę wyjeżdża z kumplami
bronić swej drużyny, walczyć z kibicami.
Po ostatniej bójce chodzi załamany,
bo przez szalikowców kij ma popękany.

A w każdą niedzielę, gdy mają ochotę,
jadą samochodem wyzywać hołotę.
Staną przy bulwarze, głośny miuzik leci,
oglądają "laski" - którą kto przeleci.

Łysy ma pragnienie, więc mięśnie napręża,
przyjmuje postawy i wzrok swój wytęża.
Jak się któraś spojrzy, znaczy: zakochana,
nie ważne czy ładna, ważne, że pijana.

Poderwać panienkę - przecież żadna sztuka,
wyciąga komórkę i PIN-kodu szuka,
a że jego umysł trochę obolały,
potrafi tak szukać nawet tydzień cały.

Wszystkie młode laski lecą na komorę,
a gdy im pokaże, jaką on ma furę,
z której na "full volume" nawala muzyka,
nie musi się męczyć, bo już chcą się ****** 

Wypada panienki wziąć do samochodu,
jedna siada z tyłu, ta ładniejsza z przodu,
pojeżdżą godzinę jeszcze ulicami
i pójdą do pubu napić się z kumplami.

Panienki szczęśliwe, że im się trafiło,
taki ekstra chłopak, fajny, że aż miło.
Zaprosił na piwo i postawił loda,
a te jego mięśnie! - Aż ogarnia trwoga.

Łysy to nie frajer i zawsze się dzieli,
tą brzydszą odstąpił kolegom, bo chcieli.
Ta ładniejsza - głupsza i oto chodziło,
nie musi nic mówić, jej i tak jest miło.

Zabiera ją za miasto, wyłącza maszynę,
Potem przez minutę *******                                                                                                                            Dziewczyna się waha. Łysy ją prostuje:
"Jak nie będziesz moja, to ci mordę skuję!".

Dziewczyna szybciutko robotę skończyła,
Łysy jest szczęśliwy, komorą wywija,
Wydzwania po kumplach, chwali się zdobyczą,
Panienka już szlocha - one zawsze ryczą.

Pojechał do miasta, zostawił dziewczynę.
W barze z dresiarzami pił piwo godzinę.
Zaraz dyskoteka - zbiera się drużyna,
Pewnie się nawinie kolejna dziewczyna.

Dresy robią swoje, każda na to leci,
Komórka przy pasku na zielono świeci.
Bramkarz w dyskotece - z pakerni kolega,
Wygląda nietęgo - "Tobie co dolega?"

"O! Łysy! Cześć Brachu! Źle się dzisiaj czuję,
Nie ma anaboli, sterydów brakuje.
Pakowałem dzisiaj ze cztery godziny,
żyły mi spękały, jądra się skurczyły!"

"O kurde! Cholera! Ale jaja, bracie!
Ja Ci mówię, cholera, załóż w paski gacie.
Jakem Łysy, Ci mówię - dresy to podstawa.
Bez dresów, cholera, to żadna zabawa.

O jądra się nie martw, to skutek uboczny,
Masz jądra skurczone, ale triceps mocny.
Mi się, bracie, zwoje na mózgu prostują,
Ale jestem paker, dresy mi pasują."

Postali tak chwilę. Łysy wszedł na salę.
"Wynocha studenty, bo komu przywalę!
Uczyć się, wynocha! Ja tu dzisiaj rządzę!
Ty w bryłach! Masz pecha, daj swoje pieniądze!"

Studenci, frajerzy, nie chcieli dać szmalu,
Dostali po zębach, nie ma ich w lokalu.
Siadają do stołu, zamawiają piwo,
Lecz nagle komórki wydzwaniają żywo.

Dzwonią kumple, co tańczą gdzieś dalej na sali,
Widzieli, jak studenci po ryju dostali.
"Mamy ekstra towar! Panienki nieśmiałe!
Przychodź Łysy do nas!                                                                                                                                                  
"Very dzięki, chłopaki, później tam się zjawię.
Postawicie piwo i będzie po sprawie.
Te wasze panienki dawno zaliczyłem!
Dzisiaj się na chlanie raczej nastawiłem."

Poszedł Łysy do kibla, wydalić urynę,
Wypił tyle piwa, że lał przez godzinę.
W kiblu tak cuchnęło, jakby ścierwo gniło,
Musiał puścić pawia, wtedy mu ulżyło.

Każda dyskoteka wygląda tak samo,
Łysy zamiast tańczyć, wciąż stoi pod ścianą,
Nie może się ruszać, bolą go zakwasy,
Zresztą nadmiar ruchu grozi spadkiem masy.

Łysy zawsze czeka do czwartej nad ranem,
Wtedy to dziewczyny są bardziej pijane.
Co się potem dzieje, dobrze wiecie sami,
Chyba, że jesteście jeszcze prawiczkami.

Rano, w poniedziałek, kac mu czaszkę kraje,
Chciałby Łysy pospać, lecz do pracy wstaje.
Oczy ma przekrwione i oddech niezdrowy,
Wyciąga z lodówki woreczek foliowy.

To najlepsze Łysego lekarstwo na kaca,
Przykłada do czoła i wzrok mu powraca.
Potem nożyczkami woreczek rozcina,
Wypija zeń mleko, kac natychmiast mija.

Po dobrym śniadaniu zjada kilo koksów,
Zakłada swe dresy, ubiór dla fachowców.
Przed wyjściem z domu pożegnał się z mamą
Mama kocha syna i syn ją tak samo.

Przed domem już czeka na niego drużyna.
Trochę zimno na dworze. Łysy dres zapina.
"Czuwaj Głąby! Się macie!" - wita się z kumplami.
"Się masz Łysy! Palancie!". Łysy trzasnął drzwiami.

Łysy zawsze wozi kolegów do roboty,
Bo to kumple z dzielnicy, co lubią kłopoty.
Żaden frajer wieczorem ulicą nie chodzi,
Bo w nocy na ulicach żądzą gniewni młodzi.

Łysy tylko jednego u kumpli nie znosi,
że każdy z nich na dresach cztery paski nosi.
Łysy jest rasowym "dresiarzem metkowcem",
On nosi oryginały, nie wierzy w promocje.

Zaś kumple łysego mocno przekonani,
że pasek od firmy w prezencie dostali.
Swoje dresy tanio na targu kupili,
A resztę pieniędzy wieczorem przepili.

Łysy lubi prowadzić swoją piękna brykę,
Pootwierać okna i włączyć muzykę.
Ruszył z piskiem opon, pędzi ulicami.
"Z drogi ludzie, bo jedzie Łysy z kolesiami!"

Paczka z hakiem przez rondo, na prostej do deski.
Lecz cóż to? Za krzakami stoi wóz niebieski,
Biały pasek "POLICJA"; Oj, będzie zadyma.
Obok stoi policjant i suszarkę trzyma.

Wymierzył nią w Łysego i już ząbki szczerzy,
że dali się złapać następni frajerzy.
Zamachał lizakiem i brwi zmarszczył srodze.
Drugi już rozciąga kolczatkę na drodze.

Łysy nie ma wyjścia, więc się zatrzymuje.
Policjant podchodzi, numery spisuje.
"Dzień dobry, panie władzo, spieszę się do pracy."
Krople potu spływają Łysemu po glacy.

"Dokumenty proszę, kontrola drogowa!
Jechał pan sto czterdzieści, to cyfra pechowa,
A ograniczenie tutaj jest do sześćdziesiątki,
Płaci pan sto złotych, z punktów: dwie piątki."

"Ależ Panie władzo, ja o litość proszę,
Ja takich pieniędzy przy sobie nie noszę.
Mogę dać pięćdziesiąt i będzie po sprawie,
I obiecać mogę, że się już poprawię."

Policjant, litościwy, wypuścił Łysego,
Zapłacił pięćdziesiąt, bo tyle miał swego.
Stracił dziesięć punktów, co to dla twardziela.
I tak prawo jazdy ma od bukmachera.

Koledzy Łysego mocno przerażeni,
Po stracie pieniędzy w smutku pogrążeni.
"Byłoby na nową kartę do komory,
A nie dla policji na nowe mundury. "

Oj, nie lubią policji dresiarze z pakerni,
Zresztą, kto ją lubi, prócz pani z cukierni,
U której policjanci pączki zamawiają,
Modę z Ameryki w Polsce wprowadzają.

"Nie martw się, Łysy, jeszcze ich dorwiemy,
Nie ujdzie im na sucho, tyłki im skopiemy!"
Z Łysego jest twardziel, więc się nie przejmuje
Olał temat zemsty, honor swój szanuje.

Dojechali na miejsce, gdzie Łysy ma pracę,
Wysiedli z samochodu. Łysy gładzi glacę.
Prezencję mieć trzeba, żeby mieć uznanie,
To jest dla pakera pierwsze przykazanie.

W ogromnym markecie z wieloma towarami,
Pracuje Łysy ze swymi kumplami.
Przenoszą w różne miejsca ogromne kartony,
Bo taki ma Łysy zawód wyuczony.

"Podawacz towaru" - zawód dla pakera.
Lubi swoją pracę Łysy, jak cholera.
Nie grzeją się w czaszce Łysemu sensory,
Jak niesie pod pachami dwa telewizory.

Właśnie się zbliżała dwudziesta godzina,
Sklep już opustoszał, dzionek pracy mijał.
Łysy poroznosił już wszystkie kartony,
Właśnie chciał obejrzeć w gazecie "balony".

Podchodził powoli do półki z gazetami,
Gdy wiatr się zerwał straszny, przeciąg trzasnął drzwiami.
Bardzo silny podmuch przewrócił Łysego,
Walnął głową w podłogę z betonu twardego.

Łysy znieruchomiał, głowa mu paruje,
Chyba sensor ruchu w czaszce mu się psuje,
W oczach oscyloskop, z uszu dymek leci,
leży nieruchomo w wielkiej kupie śmieci.

Jakieś ostre zwarcia i wyładowania,
dziwnie na czerwono świeci jego bania.
Lecz cóż to się dzieje? Łysy marszczy czoło.
"Nie, to niemożliwe!" - tłum krzyczy wokoło.

Łysy zaczął myśleć, mózg mu zapracował,
"Nastał cud prawdziwy" - tłumek wiwatował.
Ta metamorfoza trwała pół godziny,
Wtem wszystko ucichło, pogasły selsyny…

Które w jego głowie zawsze pracowały.
Dostał je w szpitalu, jak był jeszcze mały.
Serce bije nadal i krew w mózgu szumi,
Zmarszczył bardziej czoło, ból mu oddech tłumi.

Boli go myślenie, krwawi mózg dziewiczy,
Usiadł półprzytomny, głośno z bólu krzyczy.
Znów wszystko ustało i wstaje przytomny.
Spogląda na ludzi, i na sklep ogromny.

"Co ja tutaj robię?" - zadaje pytanie.
"Kim ja jestem? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stanie?
Czy ja jestem sportowcem? Dlaczego mam dres?
I gdzie moje włosy?" - w głosie słychać stres.

"Czyżby on znormalniał?" - zapadło pytanie.
"Nastał cud prawdziwy! Dzięki Tobie Panie!
Ta rzecz niemożliwa stała się prawdziwa!
Kto się za tym wszystkim naprawdę ukrywa?"

Pomogli Łysemu wsiąść do samochodu,
Wolał usiąść z tyłu, bał się jechać z przodu.
Zawieźli go koledzy do domu powoli,
Bo czaszka Łysego ciągle jeszcze boli.

I mijały tygodnie. Łysy siedział w domu,
Nie chodził do pracy, nie ufał nikomu.
Zamknął się w mieszkaniu. "Co się z Łysym dzieje?"
Martwią się koledzy. Lecz Łysy się śmieje.

A powód do śmiechu ma nie byle jaki,
Ma włosy na głowie, zniknęły żylaki.
Zaczął dużo czytać, by nadrobić stratę,
Nie pił alkoholu, zaczął pić herbatę.

Wysłuchał od matki, kim był do tej pory,
Że był Łysym dresiarzem. "Byłeś bardzo chory."
Słuchał z obrzydzeniem życiowej historii
O szalikowcach, bejsbolu, pijackiej euforii.

O panienkach, o lodach, o dresach z paskami,
O "komórce", pakerni i wiadrach z koksami.
Słuchał i nie wierzył, ogromnie się brzydził
"Przecież chyba wtedy każdy ze mnie szydził!"

Wstydził się pokazać ludziom na ulicy,
Wszak mieszkał w niewielkiej willowej dzielnicy.
Wszyscy go tam znali, wszyscy się go bali,
Ludzie go za głupka wtedy uważali.

Teraz, gdy znormalniał, nie chciał być matołem,
Wolał się rozwijać, skończyć jakąś szkołę.
Marzył o karierze i chciał być studentem.
Czy mu się to uda? Wszak jest abstynentem.

Dlaczego tak ludzi zmienia środowisko,
że dla dziwnej mody mogą zrobić wszystko.
Sposób bycia zmienić, szargać swoje zdrowie.
To wszystko Łysemu nie mieści się w głowie.

Myśląc o tym wszystkim zasnął snem głębokim,
Przyśnił mu się anioł w tunelu szerokim
I powiedział Łysemu swym anielskim głosem,
że jest jego stróżem, boskim albatrosem.

Rozbłysło jasne światło za jego plecami
I odleciał anioł, machając skrzydłami.
Nasilał się i zbliżał promieni korkociąg,
Słychać było stukot. To nadjeżdżał pociąg.

Obudził się Łysy cały potem zlany,
Chciał zasnąć, lecz nie mógł, choć liczył barany.
"Czy ten sen coś oznaczał, czas wszystko pokaże,
Może to wskazówka, bym był kolejarzem."

Lecz dalsze Łysego upadki i wzloty,
Jego radość i szczęście, a także kłopoty,
To zupełnie nowa życiowa historia.
Teraz to już wszystko. Skończyłem. VIKTORIA!

 

heh i jak wam sie podoba tekscik??:D pozdro dla wszystkich!!!

tony_15 : :
sty 13 2004 porąbana buda... Pamietnik hakera:D
Komentarze: 10

elo ziomki... kurde ale teraz jest przewlone na maksa... tyle naukie ze golowa boli i sie juz po prostu nic nie cche... nawet na przerwach zamiast sie wyluzuwac to chodze i sam czasami nie wiem gdzie jetsem i co sie ze mna dzieje... MACIE JAKAS RADE NA OPAMIETANIE SIE??? jak tak to please bo inaczej gliwicka czeka... a teraz napisze wam moje notatki jak zaczynalem byc hakerem:D:D

27.05.1999 Dzisiaj tata kupil mi komputer. Po dokladnym zapoznaniu sie z instrukcjia zaczolem go poznawac. Kolega pokazal mi, jak sie wlacza gry. Gralem do pozna w nocy...

28.05.1999 Strasznie boli mnie golowa, to chyba po wczorjaszym graniu. Kolega przyniósl mi fajny film pt. "Hackers". Po krótkim wahaniu postanowilem zostać hakerem. Zadzownilem do serwisu i powiedzialem, zeby mi podlaczyli modem. Potem gralem cala noc w Quake'a.

29.05.1999 Odpalilem Internet!!! Wow! ale tu jest super, jednak nie chcę zaprzątać glowy bzdurami - w koncu mam byc hakerem. Do wieczora ściągalem gole dziewczyny i zaczynam kapowac, jak to jest byc hakerem. Potem gralem w Quake'a

30.05.1999 Cholera! Zablokowaolem sie na 3 planszy, co robic? Dzisiaj znów wlaczlem Internet. Znalzalem strone hakerska, co za radość!!! Zgralem mnostwo plikow i tekstow - dziś bedzie pracowity dzien. ...Cholera, nie wiem, gdzie mi sie to wszytko zgralo!!! Nie moge niczego odnależć. Daje sobie spokoj z szukaniem i gram w Quake'a

1.07.1999 Dzisiaj przyszedl do mnie kumpel i pokzal mi, gdzie sie zgralo to z wczoraj, bede musial to wszytko przeczytać!!! Znów wlaczylem internet, nie wiem, czego szukać. Wylaczam Internet i gram w Quake, cholerny świat - nie moge przejść 3 planszy.

2.07.1999 Dzisiaj zaczolem czytac teksty hakerskie, nic z nich nie rozumiem, musze isc do mojego nauczyciela z informatyki. Ponadto doszlem do wniosku, ze musze odrózniac sie od pospólstwa. Po ponownym obejrzeniu "Hackers" poszedlem do sklepu i kupilem bluze siegajaca do kolan, krowi lańcuch, spodnie z krokiem przy kostkach:D i kolczyk do nosa... Jestem juz hakerem!!!

3.07.1999 Ale kicha, naucziel nie wiedzial, co pisza w tych tekstach, i powiedzial, ze to chyba po angielsku, jednak nie poddaje sie, w koncu jestem hakerem. Dzisiaj kumpel przyniósl mi progeam gg i powiedzial, ze to cos takiego, jak party line, tylko ze na komputerze. Do pozna instalowalem ten cholerny program - jak sie juz zainstalowa, to wciaz mi pisalo "nie mozna znalesc zdalengo serwera". Cholera wie, dlaczego?

4.07.1999 Dzisiaj dowiedzialem się, co to lamer. teraz wiem, ze ja to haker, a reszta to lamerzy. Kumpel znow mnie poratowal i uruchomil mi gg!:D. Do pozna nocy gadalem. Przeslali mi wiele programów, które zaraz bede sprawdzal. Mówil, że to najnowsze programy hakerskie. Ale fajne te gg!

5.07.1999 Cholera, oszukali mnie-żaden program sie nie odpala!!! Wchodze na gg i wyzywam ich do lamerów, a oni mi na to, ze sam jestem lamer. No to ja mówie, że jestem haker, a miedzy hakerem a lamerem jest róznica.

6.07.1999 Powiesil mi sie Windows, czekam na serwisanta, nie moge grac ani hakowac:(

7.07.1999 Serwisant powiedzial, że muszę zaplacic dosc duzo pieniedzy za naprawę, bo cos z systemem się stalo i trzeba wymienic polowe zawartosci komputera. Zaplacilem i mowiac mu, że jest lamerem, pozegnalem go. Znów mam Internet, ale nie mam Quake, choler, znów bede musial od nowa przechodzic...

8.07.1999 Dziś pojechalem do babci, powiedzialem jej, że jestem hakerem, a ona mi powiedziala, że nie wie, kto to jest. Ale z babci lamer <hahaha>. Po powrocie do domu odpalilem gg i zagadalem do wszytkich ale nikt nie chcial gadac... szkoda ze wszytkie sloneczka byly cale czerwone a nie bylo ani jedego żlotego:( chyba sie cos popsulo... Powiedzialem, że ten, co się do mnie nie odezwie, to lamer. Nikt sie nie odezwal...

9.07.1999 Dzisiaj na IRCu odezwal sie do mnie jakiś koles i powiedzial, abym zmienil kanal, a ja mu mówie, że nie mogę, bo mi sie pilot od TV zaciąl - a w koncu, co go obchodzi, co ja ogladam? Wychodze z IRCa i po jakims czasie wrescie znowu wchodze... gadam z tym kolesiem, który mi powiedzial, abym zmienil kanal. Pyta sie mnie o system, no a ja mowie, że mam Windows 95... Niestety komp co chwile sie wiesza, wiec dzis juz nic nie napisze.

10.07.1999 Dzisiaj pohakuje na ostro - mam nowego Windows 98-to bedzie czad. Wchodze na gg i wyzywam wszytkich od lamerów, aby ich sprowokować, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Gadam z tym kolesiem co zawsze, a on sie pyta, czy mam Linuksa, a ja mowie, ze nie mam dostepu do nowych gier i jeszcze w to nie gralem.

11.07.1999 Dzisiaj jest moj dzien, kolega z gg powiedzial, ze pomoze mi sie gdzies wlamac. Mówi, że to bedzie jakiś *.org.pl. Wreszcie czuje sie doceniony. Bedziemy dzialac wieczorem, a teraz bede grac w Quake, aby sie odprezyc... wlasnie się wlamuje, kumpel mowi, co mam robić. Jestem juz na serwerze, co kolwiek moze to znaczyc. Czuje, że to jest wlasnie to. Mam juz dostep do ich twardych dysków, teraz im pokaze. Kasuje wszytko, co mi wpadnie w rece, a gdy juz nic nie ma, wracam na gg. Kumpel sie pyta, czy logo wykasowalem, a ja mowie, ze wykasowalem wszytko i nic nie maja na twardzielu.

12.07.1999 Rano przyszli do mnie jacyś ludzie w czarnych garniturach i powiedzieli, że sa z NASK-a, a ja na to, że nie jestem zainteresowany żadnymi prmocjami, a oni zabrali mnie na komisariat, gdzie gliny spisaly moje dane. POwiedzili, że nie mam prawa do dotykania zdnego kamputera. Wię siedzę i dyktuję kumplowi, co ma pisac. No to na razie wszytko

heh mam nadzieje ze wam troche poparwilem humora@@!!!@@ POzdro dla wszytkich!!!!!!!!!!!!!!!!!

tony_15 : :
sty 06 2004 Ziomki...
Komentarze: 34

Siema... nie wiem co tym razem napisac... kurde wszytko sie powalio... od wczoraj jakos wogole sie zrabanie czuje... nie umie sie na niczym skoncentrowac. Wczoraj na w-f kostke skrecilem... kurde az mi sie niedobrze z bolu zrobilo... nie szlo wytrzymac ale jakos nie chcialem zeby mi to ktokolwiek obejrzal bo trener by zaraz po pogotowie zadzwonil...:(a wtedy w szkole by mnie nie bylo i nie zalatwil bym czegos bardzo waznego...Potem na wiczór bylem w szpitalu i zas przerabane:( chcieli mi dac noge do gipsu na 2 tyg ale ja nie chcialem...wole sie pomeczyc tak a poza tym to co ja bym zrobil bez was... jakos sie wytrzymalo te dwa dni tylko ciezko bylo dzisiaj chodzić z wymuszonym uśmiechem...

Ulice mego miasta tu spotkasz mnie codzień,
coś do mnie masz ?
podjedz, powiedz co cie wodzie,
albo bedzie spięcie albo odejdziemy w zgodzie,
no dalej oco chodzi ?
Może jestem gościem co w życiu pecha miał, może jestem tym co za kulisami siedzi,
po co ludzie mówią jak zachowują się sąsiedzi...
pamięta i ocenia i widzi że to sciema,
oto mój punkt widzenia,
dziś ziomków nie ma,
to do ciebie ziomek posłuchaj tego ziomek,
czy jestes pewien co znaczy to słowo ziomek ?
Uważaj na to ziomek,
łatwo powiedzieć ziomek
ciężej być jak ziomek,
pamiętaj o tym ziomek.
Przyjaciół mam poza hip-hop`em,
moge na nich liczyć kiedy życie mi dokopie.

P.S. przepraszam tych wszytkich ktorzy mogli mojej gadki dzisaj nie zrozumiec.. bo wiem ze gadalem jak ee tam wogole sie nie umialem na niczym skoncetrowac;( jeszcze sie rano w glowe walnolem w szatni bo tych zarabanych wieszakow wogole nie widac!:( i zas mam guzaaa... Pozdrofka dla wszytkich przyjaciol!!! i uwazajcie na siebie...

tony_15 : :